You can translate it ...

poniedziałek, 19 września 2011

Mam, mam! Wreszcie mam kołowrotek!



Po powrocie z sanatorium czekała na mnie miła niespodzianka /wcześniej zamówiona u męża oczywiście/. Czekał na mnie kołowrotek Joy firmy Ashfort. Długo zastanawiałam się nad wyborem kołowrotka. Zasięgałam wiedzy u naszych polskich prządek jak się sprawują kołowrotki państwa Kromskich i od wszystkich dziewczyn otrzymałam pochlebne opinie, ale sama nie miałam możliwości przed zakupem ich przetestować. A na Joyu bardzo dobrze mi się pracowało na warsztatach i dlatego podjęłam taką decyzję.

Już powstały pierwsze motki, ale pokażę je w następnym poście.




Kilka prac, które powstały wcześniej.




Kolejne korale w podobnej tonacji.






Kulki czarno-szare.






I różowo-szare/ w rzeczywistości kolory są ciekawsze /







Przez ostatnie trzy dni bawię się kolorami i farbuję czesankę z merynosów.



6 komentarzy:

  1. Kasiu! A to niespodzianka! Jesteś pewnie przeszczęśliwa :)))
    Buziaki,fanaberia

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję zakupu:) Niech Ci dobrze i długo służy. Bardzo podoba mi się ta fura kolorowych czesanek i jestem bardzo ciekawa jakie nitki z nich powstaną.
    Naszyjniki też piękne:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Basiu, bardzo się cieszę, tylko na brak czasu narzekam. Buziaczki.

    fouzune, mam nadzieję że z kołowrotka będę zadowolona, na razie się zapoznajemy. Czesanka z merynosów przeznaczona jest do filcowania.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że masz z tym farbowaniem zabawę na całego ;)
    Kołowrotka gratuluję.
    Pozdrawiam słonecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. kolory Twoich czesanek są przecudne!

    OdpowiedzUsuń