Wprawdzie niektóre moje dzieła są jak na razie nieprzewidywalne ale to nie szkodzi, dzięki temu powstają piękne melanże. Z jednego z nich, na wrzecionie, uprzędłam moją pierwszą wełnę /100% czesanka z merynosów brazylijskich/.
Ja i moje zmagania z wrzecionem:
A tak wygląda gotowa wełna, jeszcze nie wyprana, na razie jest nawinięta na oparcie krzesła. Zaskoczona jestem, że tak równo mi to przędzenie wyszło. Myślałam, że będzie dużo gorzej.
Piękna wełenka Ci wyszła!
OdpowiedzUsuńRewelacja!
OdpowiedzUsuńPo prostu masz talent!
No Kasiu,superowo Ci to wyszło!
OdpowiedzUsuńFarbowanie bardzo dobrze,ale przędzenie,mistrzostwo świata.Tak równo już na starcie:-00000000
Dziękuję bardzo za tak miłe komentarze. Kombinuję jak by tu pojechać w maju na kurs przędzenia i spotkać się z pasjonatkami wełny.
OdpowiedzUsuńNo mnie to już naprawdę zatkało..... nie, żebym nie wierzyła w Twoje zdolności, tylko tempo masz zabójcze... :) :) :)
OdpowiedzUsuńAha.... jak przyjadę wiosną, to też sobie chcę poprząść )))))
OdpowiedzUsuńAle CI wyszły piękne, intensywne kolory... mi wychodzą tylko takie bladziochy :(
OdpowiedzUsuń