
Sobotni dzionek był bardzo urokliwy, wieś przywitała nas słoneczkiem i ciepełkiem.
Rano nie mogliśmy się zdecydować czy jedziemy na wieś czy sprzątamy mieszkanie.
I pod pretekstem oddania książek do biblioteki w Serocku odwiedziliśmy wieś.
A po drodze wstąpiliśmy na rynek w Serocku. Bardzo lubię w sobotnie ranki robić zakupy na serockim bazarku. Mam wrażenie, że jest inna atmosfera niż w Warszawie, bardziej swojska (a ceny na 100% są korzystniejsze).
Na działeczce było cieplutko i bardzo fajnie grabiło się liście, które później spaliliśmy w ognisku. Lubię ten zapach ...
Ale nie tylko liście grabiłam. Do "naszych" działkowych kretów chyba przyszło w odwiedziny kilka znajomych rodzin, bo kopczyków jest mnóstwo - nie zdążyłam wszystkich rozgrabić.